Kiedy jeden raz to zbyt wiele

Czy naprawdę każdy, w każdej sytuacji „ma prawo popełnić błąd”? 

Wyobraźcie sobie, że macie dziecko. Któregoś dnia dziecko wraca do domu z przedszkola z siniaczkiem. Opowiada, że było niegrzeczne i przedszkolanka je uderzyła. Oburzeni biegniecie do przedszkola ze skargą. W odpowiedzi, słyszycie, że pani pedagog przeprosiła, puściły jej nerwy i już więcej dziecka nie uderzy. I w ogóle, jest to przecież bardzo dobry pedagog. Co robicie?

Każdy, kto ma jakąkolwiek styczność z dziećmi rozumie, jak wstrętną rzeczą jest przemoc wobec nich. Jesteśmy na nią bardzo wrażliwi. Nikt normalny w takiej sprawie nie odpuści – człowiek, który uderzy dziecko nie ma przyszłości jako pedagog. To oczywiste.

Dlaczego w przypadku zwierząt jest inaczej?

Umysł psa pod naprawdę wieloma względami podobny jest to umysłu 2-letniego dziecka. Niby miłośnicy psów znają ten fakt, jednak widząc instruktorkę agility stosującą przemoc wobec psa… jednoczą się w jej obronie. Pozostawia mnie to w głębokim zastanowieniu.

Siła autorytetu

Z pewnością znacie ten słynny eksperyment, w którym instruowani przez „autorytet” ludzie razili innych prądem wyższym, niż poziom śmiertelny? To już wiecie, co chcę napisać.

Jako właściciel zabieram psa do szkoły. Wierzę w doświadczenie i autorytet osoby, która szkoli mnie i psa. Jeśli ten autorytet dopuszcza się jakiejkolwiek przemocy wobec zwierzęcia, to jeśli jestem pewna siebie i asertywna, zareaguję. Jeśli natomiast mam małe doświadczenie z psami i niewyrobione mocne stanowisko na temat tego, jakich metod chcę używać w szkoleniu – jest duża szansa, że na taką przemoc pozwolę. Bo nie wiem, jakie jest inne wyjście. Nie wiem, dlaczego tak bardzo złe jest to co się dzieje. No i stoi przede mną ten autorytet – a on przecież wie najlepiej…?

Kilka lat temu byłam właśnie taką osobą. Stawiałam „w psach” pierwsze kroki, trafiłam do złego miejsca. Odkręcanie negatywnych skutków działań pierwszego instruktora trwa do dziś. A do mnie dopiero po czasie dotarło, czego byłam świadkiem.

dog-punishment-96648272-resized.lg

Tylko jeden raz

Ktoś mówi: „pani intruktor przeprosiła i zdarzyło jej się to tylko raz”. Ktoś inny: „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień”. Każdemu puszczają nerwy – ale czy każdy bywa wtedy brutalny? Po drugie, uważam, że instruktor nie ma prawa zastosować przemocy wobec psa – i koniec. (Dla tych, którzy napiszą, że nie z każdym psem da się pracować wyłącznie pozytywnie: Przemoc to nie to samo co kara. W karaniu obowiązują pewne zasady.)

Takiej osobie powierzam swojego przyjaciela, muszę mieć do niej zaufanie. I owszem, może kilka aktów przemocy nie zaważy na niczym. A może zmieni psa na zawsze. Mój pies po jednym niezwykle nieprzyjemnym zdarzeniu u weterynarza, na spacerach stara się omijać przychodnię… o conajmniej kilkaset metrów. Niektóre nieprzyjemne zdarzenia mogą zakuć się w pamięci niezwykle silnie, a lęk przed nimi zgeneralizować na przeróżne sposoby. Nie zapominajmy o tym, zanim powiemy, że „tej wspaniałej instruktorce zdarzyło się to tylko raz”.

 

Nie rozumiem, w czym różni się sprawa tej intruktorki agility od przedszkolanki, która „uderzyła tylko raz”. Czy takiej przedszkolance ktokolwiek jeszcze powierzy swoje dziecko? Oczywiście, że nie. Dlaczego zatem, kiedy chodzi o psa, słyszę tyle głosów usprawiedliwienia…?

 

Ps. Ten wpis nie dotyczy ogromnej liczby komentarzy wulgarnych i agresywnych wobec instruktorki. Nie ma o czym tutaj dyskutować, takie są zwyczajnie niedopuszczalne. 

Dodaj komentarz