Uczniowie powrócili już do szkół, lada chwila na uczelnie powrócą studenci. Naszym psom też dobrze robi systematyczny trening umysłowy i fizyczny pod okiem eksperta. Jak wybrać psią szkołę, aby nie rozczarować się, i co ważniejsze, nie zrobić naszemu psu krzywdy?
Ukończyłam z Roccą co nieco szkółek, szkoleń i warsztatów. Pierwsze szkolenie – Pies Towarzyszący Stopnia I – było kompletną porażką – a zdałam sobie z tego sprawę za późno. Opisywałam Wam już, jak nie podchodzić do kupowania psa. A teraz chciałabym przestrzec przed złym wyborem psiej szkoły.
Oto 5 punktów, które uważam za bardzo ważne przy wyborze szkoły dla psa.
#1 Nie ulegaj mocy autorytetu
Mój pierwszy szkoleniowiec był instruktorem ZKwP o wieloletnim doświadczeniu. Pierwszy raz miałam do czynienia z „Instruktorem ZKwP O Wieloletnim Doświadczeniu” (aby skrócić, nazwijmy go IZOWD) w dodatku był to zdecydowany, pewny siebie facet, więc uznałam, że jego sposób szkolenia w psiej szkole z pewnością jest ok.
Nie był.
Kto słyszał o eksperymencie Milgrama, ten łatwiej mnie zrozumie (a kto o eksperymencie nie słyszał, polecam się z nim zapoznać). Ze względu tylko na wiek i tytuł instruktora, nie kwestionowałam technik IZOWD i stosowałam większość jego wskazówek (na szczęście nie wszystkie), mimo, że nie były one ani dobre, ani skuteczne.
#2 Nie zgadzaj się na przemoc fizyczną
IZOWD, wobec psów, które już naprawdę miały dosyć żmudnych ćwiczeń i nie chciały współpracować, stosował szarpanie smyczą. Nie takie lekkie szarpnięcie mówiące „hej, tutaj jestem”. Silne, wielokrotne szarpnięcia stosowane jako kara cielesna (bo chyba tego inaczej nie da się nazwać) widziałam kilka razy.
Znajdą się pseudoszkoleniowcy, którzy powiedzą, że najlepszą pomocą do nauczenia psa chodzenia przy nodze jest kolczatka, a do wracania na komendę – obroża elektryczna. Są to metody niebezpieczne. Pod żadnym pozorem nie powierzajcie Waszych psów takiej psiej szkole.
Mój IZOWD próbował stosować obrożę elektryczną (nie na Rocce), ale nawet tego nie umiał robić dobrze. Nie ma co liczyć, że w Waszym przypadku będzie inaczej.
#3 Popatrz na psy
Zanim zdecydujesz się na wybór szkoły dla Twojego psa, wybierz się na kilka zajęć jako obserwator. Popatrz na psy – czy są radosne, skupione na przewodniku? Czy ćwiczą chętnie? A może idą koło nogi „jak na ścięcie”, mają podkulone ogony i chętnie oddalają się od opiekuna, aby zająć się węszeniem? Czy chcesz, aby Wasze ćwiczenia wyglądały podobnie?
Oczywiście, może zdarzyć się, że zaobserwujesz psa, który jest po jakichś przejściach i ma problemy, niezależne od techniki szkolenia, nad którymi właśnie trwa praca. Dlatego ważne jest też, jak zachowuje się instruktor.
#4 Obserwuj instruktora
Dobry instruktor to taki, który na zajęciach w szkole dla psów jest aktywny, zaangażowany, zachowuje pozytywne nastawienie. Każdej parze właściciel-pies poświęca oddzielny czas. Dobry instruktor będzie obserwował Waszego psa, poszukiwał metod szkoleniowych, które będą dostosowane do niego.
Przykład? Sposoby nagradzania psa. Jedne psy preferują smakołyk, inne szarpak. W niektórych sytuacjach warto wykorzystać jako nagrodę piłkę. W dobrej psiej szkole zauważysz, że psy nie są nagradzane tak samo.
Złego instruktora poznacie po tym, że złości się. Krzyczy. Śmieje się z porażek psów i ich właścicieli. Zły instruktor stoi sobie w środku placu treningowego i pokrzykuje kolejne komendy. Bardzo lubi krzyknąć „źleeee!” kiedy komuś się nie uda. To stresuje niepotrzebnie zarówno Was, jak i Waszego psa.
Proszę, wybierajcie dla Waszych psów dobrych instruktorów.
#5 Sprawdź, jak zorganizowane są zajęcia.
Na pierwszych zajęciach w psiej szkole IZOWD było chyba ze 20 psów. Polegały one na tym, że chodziliśmy przez pół godziny wokół placyku z psami na smyczach, a IZOWD wołał raz po raz „stój!”, „siad!”, „waruj!” i „zostań!”. Potem nadchodziła przerwa, podczas której wszyscy puszczali psy w samopas, te biegały, goniły się, bawiły, czasem ścierały ze sobą. Po przerwie – kolejne pół godziny maszerowania/truchtania w kółko. W grupie zaawansowanej te zajęcia były jeszcze dłuższe i trwały łącznie 2 godziny.
Jak możecie się domyślić, opisuję zajęcia, na których w zasadzie wszystko było źle. Dobrze zorganizowane zajęcia w szkole dla psów to takie, na których:
- na jednego instruktora przypada kilka psów (powiedziałabym, że maksimum to 7), a nie kilkanaście
- sesje ćwiczeniowe są krótkie (max 15-20 minut – ale MAX!) i dostosowane do możliwości psa
- po każdej sesji następuje krótka przerwa. Psy trafiają wtedy do miejsc swojego odpoczynku, a instruktor może spokojnie omówić z właścicielem ćwiczenie
- każdy pies i właściciel mają kawałek swojego miejsca, w którym mogą uczyć się spokojnie, w swoim tempie
- zajęcia są urozmaicone – to samo ćwiczenie nie jest powtarzane do znudzenia, wprowadzona jest zabawa i elementy socjalizacji
W pewien sposób jestem z siebie dumna, że ukończyłam szkołę dla psów z Roccą u IZOWD najszybciej ze wszystkich uczestników i zdobywając najwyższe oceny na egzaminie. Dzięki temu szybko się z tą szkołą pożegnałam. Ten sukces zawdzięczam jednak nie szkoleniu IZOWD, a mojej pracy z psem w domu, gdzie ćwiczyłam jeszcze intuicyjnie, po swojemu. Dzięki temu doświadczeniu zaczęłam intensywnie rozwijać swoją wiedzę na temat psychiki psa, i żaden kolejny instruktor nie wcisnął mi ani odrobiny kitu. Już nigdy nie wybiorę dla mojego psa złej szkoły.
Konsekwencje wyboru złej szkoły dla psa
Niestety, konsekwencje tamtego szkolenia dla mojej Rocki były dość opłakane. Rocca jest inteligentnym psem, na wielu polach osiągającym bardzo dobre efekty. Jednocześnie jest wymagającą, nie znoszącą nudy i niepotrzebnych powtórek uczennicą, którą trzeba cały czas zaskakiwać nowościami. Sposób szkolenia IZOWD sprawił, że dla mojego psa ćwiczenie „posłuszeństwa” kojarzyło się wyłącznie z nudą, przed którą najlepiej gdzieś w ogóle uciec – to bardzo przykre, szczególnie, że teraz wiem dobrze, z jakim zapałem i motywacją potrafi ćwiczyć.
Proszę Was zatem bardzo, nie niszczcie potencjału i motywacji Waszych psów, skazując je na marnego, sfrustrowanego, agresywnego instruktora, a szukajcie takiego, u którego i Wy i Wasze psy będziecie czuć się komfortowo.
Ponieważ skupiłam się na opisaniu IZOWD, a nie chciałabym, aby wydźwięk tego antyporadnika był wyłącznie negatywny, to z tego miejsca chciałabym serdecznie pozdrowić moją instruktorkę Basię, pod okiem której ćwiczę z Roccą agility w klubie Fort. Basia ma pasję i wspaniałe podejście do psów. Nauczyła mnie bardzo dużo. Oby więcej takich instruktorów. Dzięki Basia!
Czy korzystacie z psich szkół? Jakie są Wasze doświadczenia?
IZOWD to przerażający byt, głównie dlatego, że masa osób uzna go za autorytet mimo jasnych przesłanek (niechętne, smutne psy, darcie japy bez potrzeby, brak indywidualnego podejścia, pies do metody, nie metoda do psa), że autorytetem nie jest. Zdarzyło mi się kilka razy spotkać kogoś, kto chwalił moja pracę z psem, a potem stwierdzał, że jednak do dupy, bo głównie ćwierkam i nagradzam zamiast stosować wojskowy dryl. Czyli masz fajnie wyszkolonego psa, a nie jednak nie. Ponieważ nauczyłaś go siadać na smaczki, to siada źle. O.
Jeju, szczęśliwie już odcięłam się od takich ludzi. Najważniejsze dla mnie teraz jest aby i dla mnie i dla psa z ćwiczeń była frajda, a jeśli ktoś ma z tym problem – to jego sprawa. Ale ogromna tragedia to to, że ktoś bierze jeszcze takich IZOWD za autorytet – kompletnie nie zauważając, co się dzieje z psem.
Ja trafiłam na różne szkolenia, raz lepsze, inne, no cóż. Wiem jedno na pewno, że gdybym im ślepo wierzyła to zmarnowałabym sobie psa. Jedyne co nam pozostało to trauma? do placów szkoleniowych. Pies się wszędzie fajnie spisuje, a jak już wyczuwa plac treningowy to widzę jak stres go wręcz przygniata, spowalnia i pies zapomina mózgu. Całe szczęście, że tylko z jednym psem na szkolenie trafiłam i więcej raczej nie skorzystam. Hmm wyśmiewanie. W sumie tylko JEDEN szkoleniowiec nie wyśmiał mojego psa, tylko chciał i pomógł mi. Cała reszta, nawet Ci wybitni woleli sobie żartować. Owszem są różni ludzie,ja też lubię pożartować, powygłupiać się i podejść do sprawy na wesoło, ale nie wtedy, gdy ktoś oczekuje ode mnie konkretnej rady i bierze za to pieniądze.
Niestety właśnie mnóstwo ludzi wierzy ślepo szkoleniowcom – i stąd mój wpis, jako takie ostrzeżenie,
No i co innego pożartować z kimś, a co innego śmiać się z kogoś. Sama często na placu agility śmieję się z mojej nieudolności, nie ma co się spinać i podchodzić do tego zbyt serio i ambicjonalnie – przynajmniej w moim przypadku, bo w konsekwencji mam stres, który przekłada się na psa. Ale nie znaczy to, że tylko się bawię. Pracuję nad sobą, poprawą elementów i ich szlifowaniem, tyle tylko, że łatwiej jest w takich warunkach o pozytywne nastawienie.
Niestety popełniłam ten sam błąd co Ty, z tym, że u mnie przypadek był jeszcze gorszy bo pies jest dorosły wzięty ze schroniska, u którego problemy wychodziły powoli, jeden po drugim. Na szkolenie poszliśmy bardzo szybko po adopcji (3tyg) po konsultacji ze szkoleniowcem ze szkoły – a, że była to też szkoła z rekomendacją ZKwP, polecana przez X osób, mająca w regulaminie info o zakazie używania przemocy przez właścicieli to myślałam, że stosują metody pozytywne.
Muszę przyznać, że ćwiczenie samych komend rzeczywiście odbywało się „na smaczki” i zachęty, w grupie było mało psów i 3 instruktorów, ale rozwiązywanie wszystkich problemów behawioralnych lub niwelowanie niepożądanych zachowań zdecydowanie nie miało nic wspólnego ze szkoleniem pozytywnym – szarpanie psa smyczą za każde szczeknięcie / warknięcie, KOPANIE PSA KOLANEM w mostek za skakanie, całkowite ignorowanie psa w domu miało być odpowiedzią na każdy inny problem. Tragedia – całe szczęście miałam w sobie tyle rozumu by nie stosować się do tych zasad, ale i tak byłam na tyle głupia by w ogóle pomyśleć o kontynuacji szkolenia w tej szkole. Na szczęście przyszło opamiętanie po przeczytaniu kilku książek i zagłębieniu się w temacie szkolenia pozytywnego i moja współpraca z nimi zakończyła się po tym jednym kursie.
Ogólnie wydaje mi się, że wszyscy 'młodsi szkoleniowcy’, którzy zdobywali w tej szkole doświadczenie „wyszliby na ludzi” bo widać, że kochali psy, ale chyba właśnie zbytnio dali się „omamić” IZOWD, która była ich mentorem. Szkoda mi zarówno ich, jak i kolejnych ludzi, którzy tak jak ja, chcąc dla psa jak najlepiej dali się nabrać na rekomendację ZKwP.
To dramatycznie brzmi – smaczki u mnie też były, bardzo dużo nawet, ale to nie zmienia faktu, że wykonanie komendy było takim przymusem, za pomoca sciagniecia smycza, szarpniecia w dol itepe. Więc wyraz pracy potem był tragiczny i był ogromny problem z psami, ktore chciały po prostu spieprzac z takich sytuacji. Na nie recepta bylo oe. I to miał być doswiadczony, profesjonalny szkoleniowiec…
Dobrze, że ucieklas ostatecznie stamtad 🙂 A co do kochania psów, trudny temat bo ci co szkola, szarpia i kopia tez mam poczucie ze mimo wszystko conajmniej lubia psy, po prostu nie rozumieja chyba jaka krzywde robia, zamknięci na jakąkolwiek zmianę, nie rozumieją że można lepiej… i to wszystko jest bardzo bardzo smutne.