Roca ugryziona :(

Niestety. Nieco ponad tydzień temu moja Roca została ugryziona. Dosyć mocno, bez wyraźnego uzasadnienia, bez ostrzeżeń. Sprawcą była suka w typie rasy pit bull.

Roca nie należy do bardzo społecznych psów. Na spacerach przede wszystkim jesteśmy my, jej ludzie, jej zabawki. Psy dopiero gdzieś dalej i z rzadka budzą jej większe zainteresowanie. Jeszcze rzadziej ma ochotę na interakcję dłuższą niż kurtuazyjne zapoznanie/obwąchanie.

Tak było i na tym feralnym spacerze. Na Rocę, całkowicie skupioną na frisbee, naszły dwa psy. Jeden grzecznie ją obwąchał, a Roca grzecznie czekała aż skończy. Drugi obszedł ją, a następnie rzucił jej się prosto do gardła. Właścicielka KOMPLETNIE nie wiedziała, co zrobić. Miała psa na smyczy, jednak niewiele to pomogło, pies kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Gdyby nie przytomność i odwaga Patryka, który chwycił pit bulla za tylne łapy i kark, boję się nawet myśleć, jakby to wszystko mogło się skończyć.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Niestety byłam chora i nie byłam na spacerze i przy tym wydarzeniu. Jednak zachodzę o głowę, jak doszło do tego, że Patryk zauważył złe intencje psa, a nie zauważyła ich właścicielka (na jego ostrzeżenie padło hasło: „tylko się obwąchają”).

Co gorsza, jak można trzymać w domu groźnego psa, kompletnie go nie znać, nie rozumieć i doprowadzić do tego, że pies ma Cię zupełnie w d…?

Jestem wielką zwolenniczką stwierdzenia, że nie rasa, a właściciel i wychowanie decydują w większości o zachowaniu psa. Jednak po tym wydarzeniu zaczęłam mocno się zastanawiać. Pit bull to taka odbezpieczona broń. Przez lata szkolony do walk (zresztą nie ma co kryć, psie walki nadal mają miejsce), mówcie, co chcecie, ale taki pies nie tylko wie jak i gdzie chwycić, żeby zabić, ale też ma zazwyczaj niski próg pobudliwości. Tak, ten pies może być wspaniałym i kochaniutkim towarzyszem człowieka, nawet przez całe życie. A może do czasu, kiedy jakieś niby błahe zdarzenie obudzi to, co w nim drzemie. A pogryzienie przez takiego psa jest dużo groźniejsze niż, powiedzmy, labradora, chociażby ze względu na siłę uścisku.

Jak chwyta taki pies i jak trudno go oderwać od ofiary, można zobaczyć chociażby w tym odcinku show Cesara Millana (nie, żebym lubiła gościa, ale nagranie aż za dobrze pokazuje, o co chodzi).

(Swoją drogą facet, który pozwala na pogryzienia w swoim centrum „rehabilitacyjnym” dla psów… Brak słów!!!)

MODA

Nie mam pojęcia, co kieruje ludźmi, którzy decydują się na psa takiej rasy. Ilu z właścicieli przed zakupem sprawdza dokładnie hodowlę, rodowód psa, psychikę rodziców? Ilu w ogóle rozumie różnicę pomiędzy „rodowodowy” i „w typie rasy” i kupuje psa „po rasowych rodzicach” w okazyjnej cenie? Ilu ludzi chce po prostu fajnie i groźnie wyglądać „na dzielni”?

Owszem, w nieodpowiednich rękach każdy pies może stać się niebezpieczny. Jednak rasy jak pit bull są niebezpieczne już na starcie. Ich trudny do rozczytania wyraz pyska, sposób ataku, siła i zawziętość. Nawet, jeśli jesteś wielkim miłośnikiem tej rasy, musisz sobie z tego zdać sprawę.

Zaraz powiecie, że według statystyk najczęściej gryzą goldeny czy coś podobnego. To sobie zobaczcie listę śmiertelnych pogryzień w 2014 roku w USA: http://en.wikipedia.org/wiki/Fatal_dog_attacks_in_the_United_States#Fatalities_reported_in_2014

Fakt, że jest jeszcze wiele innych ras, które ze względu na rozmiary czy przeznaczenie mogą być groźniejsze od innych, jednak (poza może owczarkami niemieckimi) psy tych ras (kaukazy, chow-chowy, tosa inu itp. itd.) są o wiele mniej popularne niż pit bull/amstaff. Samo to już powoduje, że zmniejsza się „szara strefa” rozrodu i sprzedaży tych psów. Poza tym ci, którzy na takie psy się decydują, częściej są świadomi, z czym się mierzą.

PRZEPISY

Zgodnie z polskim prawem, właściciel psa jednej z ras uznanych za niebezpieczne, musi podlegać ewidencjonowaniu. Jednak w praktyce to prawo zdaje się martwe, co więcej nie bierze pod uwagę psów „w typie rasy” i „krzyżówek” (nie mówiąc już o kolejnych mankamentach tego prawa, których jest naprawdę wiele). A to w moich oczach te psy, których właściciele właśnie są tymi najmniej odpowiedzialnymi. Kolejny raz zderzam się z nieudolnością polskiego prawa w przypadku psów.

Mi się wydaje, że żeby uzyskać jakiśtam poziom komfortu psychicznego, każdy potencjalny właściciel psa większego niż powiedzmy 10kg (kundelek, rasowy – wszystko jedno) powinien przejść jakiś test na zrozumienie tematyki wychowania psa, a potem obowiązkowe szkolenie podstawowe z tym psem.

CO ZROBIĆ

Właścicielka tego pit-bullowatego psa miała czelność zapytać, czy Roca ma aktualne szczepienia. Cała sytuacja była na tyle zaskakująca i przerażająca, że nie wiem, czy miałabym dosyć rozumu, by zachować się po niej rozsądnie. Ale teraz miałam sporo czasu, aby przemyśleć, jak można zachować się w przypadku takiego incydentu:

1)      Zażądać okazania książeczki zdrowia psa – po prostu, jeśli nic poważnego się nie stało, natychmiast idę z właścicielem do jego domu obejrzeć książeczkę zdrowia;

2)      Spisać dane właściciela z dowodu osobistego, oraz numer telefonu (jeśli potrzebny będzie weterynarz, możemy skontaktować się aby obarczyć właściciela kosztem);

3)      Zagrozić policją – jeśli jeszcze raz spotkamy tego psa bez kagańca na spacerze. (A może to za mało? Może należałoby wezwać policję od razu? Ten pies był nieobliczalny, zaatakował zupełnie bez przyczyny. Jestem tego pewna, znam mojego psa zbyt dobrze, nigdy nie prowokuje innych.)

 

Czy jeszcze coś powinnam do takiej listy dodać lub jakoś ją zmodyfikować? Nie wiem, spisać protokół wydarzenia?

 

Na szczęście, moja suka jest tak wspaniała, że ten przykry incydent nie odbił się na jej psychice. Przyjaźnie i spokojnie wita się z innymi psami, nie jest ani wystraszona, ani agresywna. Trudno jednak, abym to samo mogła powiedzieć o sobie. 

Dodaj komentarz